piątek, 9 listopada 2012

Pożegnanie

Witam serdecznie
Brałem dzisiaj w smutnej uroczystości. Pożegnaliśmy moją matkę chrzestną. Zmarła po długiej chorobie nowotworowej. Ktoś powie "to dobrze, że się już skończyło. Zawsze musi być koniec" Może i dobrze, ale dla kochających bliskich, koniec będzie zawsze za wcześnie. Nawet jeśli w tym momencie czujemy ulgę, że choroba i cierpienie się skończyło, to później brakuje rady, wsparcia tej osoby. Czasem po prostu brak codziennych słów, których się kiedyś nie doceniało i za które, wydawało się,  nie trzeba dziękować. Już samą pustkę, którą ta osoba wypełniała wcześniej nie sposób zapełnić. Powiadają czas leczy rany. Leczy, ale pozostają blizny. Już nie krwawimy, ale nie jesteśmy tacy sami, a blizny czasem bardzo bolą.
To jest jedna strona takich wydarzeń. A druga? Dzisiaj daleka rodzina zbiera się tylko na pogrzebach. Dobrze chociaż wtedy zobaczyć, zatarte czasem w pamięci, twarze. Ważne jest również uczestnictwo w rytuale pożegnania, rytuale śmierci. Żyjemy w społeczności, która udaje, że śmierci nie ma. Albo, że jest nie istotna, bo przecież zawsze dotyczy kogoś innego. Ale do czasu i takie uroczystości przypominają nam o tym, że śmierć nie tylko jest  obok, bliżej lub dalej, ale jeśli zastanowimy się chwilkę, jest zawsze w nas. Nie ma sposobu aby od niej uciec i każdy oddech zbliża nas do niej. To jest część życia, może nawet najważniejsza. Bo jeśli wierzymy, że później jest dalsze życie, to śmierć jest rodzajem egzaminu z życia. Koniec wieńczy dzieło. Pewnie, że łatwiej jest się do tego przygotować przechodząc godnie starość, która pozbawia wielu pragnień i żądz pozwalając za to na ocenę sensu życia i istnienia. Ale czy można być naprawdę przygotowanym, o tym dowiemy się wszyscy bez wyjątku. I tylko to jest sprawiedliwe bez dodatkowych warunków.
Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz