Artystycznie

To co mi czasem w duszy gra

Bóg nie mieszka w Niebie

Bo Bóg nie mieszka w Niebie
Bóg wszędzie tutaj jest
I jeśli tylko zechcesz
To zawsze wezwiesz Go

Bądź tylko wdzięczny Bogu
Za życia cudny dar
Bo życie biegnie naprzód
Spiralą wznosi się 
Nie marnuj swej godziny
Bo tej nie będzie już
Lecz jeśli pragniesz zmiany
Ta tylko czeka tuż

By dać Ci szczęście całe
I radość bycia tu
Bądź wdzięczny za to wszystko
I czekaj cudu znów


Jeden ze strażników mojego domu

Poranek


Dobrze wstać jest o poranku
Złotem słońca się obsypać
Śpiewem ptasząt się nacieszyć
Barwę nieba wziąć za czar




Blask przed tobą się rozwija
Nowy dzionek ci wytycza
Piękne życie obiecuje
Wszystkie troski spycha w dal
Mądrze śpiewem dzień przywitać
Razem z ptakiem złożyć dar
Kroplą rosy być przez chwilę
Co jak klejnot chłonie żar
 
Wdzięczność Stwórcy cię zaskoczy
Jego miłość świat przenika
Więc modlitwę w sercu złóż
I radością przyszłość mierz


Ptaku niebieski

Ptaku niebieski, mój aniele
Co oddasz za swe pióro?
Ja skarbów nie chcę wcale
Młodości też nie pragnę

Dojrzałość, mądrość, poważanie
To wykuć muszę sam
Szczęście i radość bez gorzkiej łzy
Nie liczy się zbyt wiele

Co możesz dodać do mych dni?
By warto oddać piórko
Wolności, lotu ponad kres
Tego zazdroszczę może Tobie

Lecz mi nie dany jest ten stan
A przyjąć go nie mogę
Odejdź więc Duchu w wieczny sen
I zabierz swoje dary
 


Majster

Krzychu rozejrzał się, mrużąc oczy Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga, a butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu. Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą. Blada poświata ulicznych latarni tworzyła dziwne cienie w kątach pokoju, ale jeden z nich wydał mu się szczególnie niepokojący. Coś jakby sylwetka niewielkiego człowieczka.
- Nigdy więcej tego szkockiego paskudztwa. Nie ma to jak czysta – mruknął do siebie. – Jeszcze tylko majaków mi brakuje.
- Dobry wieczór panu – usłyszał od strony dziwnego cienia. – Ma pan dobry klej?
Krzychu wstał tak gwałtownie, że potrącone krzesło uderzyło o ścianę. Doskoczył do kontaktu. Zapalone światło poraziło mu oczy tak, że dopiero po chwili mógł przyjrzeć się intruzowi. Ale swojego wzroku nadal nie był pewny.
Na nie zaścielonym łóżku siedziała wróżka. Jak z filmów Disneya.
Malutka blondyneczka w błękitnej sukience z niepewnym uśmiechem na drobniutkiej twarzyczce. Błyszczące owadzie skrzydełka dopełniały całości.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie ma pan czasem dobrego kleju? – zapytała, zanim zdezorientowany właściciel mieszkania zdążył zareagować.
- Widzi pan, utknęłam w tym świecie, bo mi się różdżka zepsuła. Proszę zobaczyć, gwiazdeczka odpadła i nic nie mogę wyczarować. A bez czarów portalu nie otworzę. To jak, pomoże mi pan? – Zakończyła wpatrując się błagalnie w Krzycha.
Krzychu nic nie odpowiedział. Podniósł z podłogi krzesło i usiadł przy stole opierając głowę na rękach. Teraz najbardziej dręczyło go pytanie, czy Janek i Mały przynieśli jakieś prochy. Sporo wczoraj wypili i jeśli do tego coś jeszcze wzięli, to w efekcie mógł widzieć gadającą wróżkę. Z zepsutą różdżką na dodatek. Szybka analiza wydarzeń minionego wieczoru wykluczyła jednak taką ewentualność. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że na jego łóżku siedzi baśniowe stworzenie.
- Kim ty właściwie jesteś? – zapytał schrypniętym, po wczorajszych wokalnych popisach, głosem.
- Jestem Kalia. Wróżka z Południowego Ogrodu. Wpadłam do waszego świata tylko na chwilę. Chciałam zdobyć parę butelek Coca-Coli na przyjęcie u Melody, mojej przyjaciółki. A kiedy chciałam wrócić, okazało się, że moja różdżka jest popsuta. Bez gwiazdki nie ma magicznego pyłu i nie ma czarów. Dobrze, że jej nie zgubiłam. Ale może da się to naprawić? Spróbuje pan?
- Mogę ją najpierw zobaczyć? – spytał, podchodząc do bajkowej panienki.
– Mam na imię Krzysztof. Nie znam się na czarach, ale czasem udaje mi się coś naprawić – powiedział cicho, bo nawet jego drażnił własny głos.
- Proszę. To jest Szpileczka, a tu mam gwiazdkę – Podała mu zepsutą czarodziejską pałeczkę i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
Krzychu wziął podane przedmioty, przyglądając im się uważnie. W jego rękach różdżka rzeczywiście wyglądała jak szpileczka. Zauważył, że na jej końcu było specjalne mocowanie ze złotych drucików. Jeden z nich został złamany. Przymierzył gwiazdkę do zaczepu. Gdyby udało się przylutować brakujący drucik, zastanawiał się, to może znowu zadziała.
Zamyślony wyszedł z pokoju. Tuż za nim leciała Kalia furkocząc skrzydełkami.
- Dokąd idziemy?
- Na strych. Do pracowni – Sprecyzował.- Byłem kiedyś modelarzem.
Kalia zastanawiała się nad czymś lecąc tuż za nim. Nagle na jej twarzyczce zakwitł uśmiech zrozumienia.
- Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego trafiłam akurat do tego mieszkania. Kiedy wywołałam portal i zaczęły się kłopoty zdążyłam tylko krzyknąć formułę ratunkową. No i znalazłam się u pana. A pan przecież jest Majstrem! – zakończyła radośnie.
- Formułę ratunkową powiadasz. A jak ona brzmi? Chcę znaleźć się u modelarza, czy coś w tym stylu?- spytał gospodarz nie odwracając się do wróżki.
- Nie, głuptasie! Oj, przepraszam, nie chciałam pana obrazić – odpowiedziała zażenowana.
- Nie obraziłem się. I nie panuj mi bez przerwy. – Krzychu jestem.
- Dziękuję. Ale ja będę mówić Krzysiu, dobrze? Więc kiedy portal nie zadziałał, krzyczałam po prostu POMOCY! To jest ta formuła – zachichotała.
Doszli wreszcie do końca schodów i gospodarz otworzył drzwi. Za nimi Kalia zobaczyła zupełnie inny widok niż w reszcie mieszkania. Tu panowały porządek i funkcjonalność. Wszystkie narzędzia były poukładane, zawieszone w odpowiednich uchwytach.. Wszystko to było pokryte ledwie widoczną warstwą kurzu.
-.Przepraszam Nie spodziewałem się gości w tym miejscu, a od dawna tu nie zaglądam, dlatego trochę to zakurzone Wydawało mi się, że wyrosłem z tego, że trzeba dorosnąć. Szkoda, brakowało mi tego. Ale dość gadania. Sprawdzimy co mogę zrobić – powiedział wchodząc do środka.
Ostrożnie strzepnął kurz ze starego krzesła i poprosił wróżkę aby usiadła, a sam zajął miejsce przy stole. Włączył lampę warsztatową, wytarł blat i zajął się oględzinami uszkodzonej różdżki.
Kalia znudziła się siedzeniem i z ciekawością zaglądała co Krzychu robi. Dla niej było to jak cudowne widowisko. Polerowanie, trawienie kwasem, lutowanie i wyginanie drucików oprawki małymi szczypcami. Mężczyzna nie zwracał na nią uwagi, całkowicie pochłonięty naprawą. Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała z radości.
- Dziękuję, dziękuję. Jesteś prawdziwym Majstrem – krzyknęła i dała mu serdecznego całusa w policzek.
Podał jej różdżkę, zarumieniony i zażenowany jej radością.
Kalia wzięła Szpileczkę, cicho coś powiedziała, machnęła nią i zniknęła. W powietrzu powoli opadał migocący pył.
- To by było tyle na temat wdzięczności bajkowych stworzeń. Dobrze, że nie uwolniłem dżina – powiedział do siebie, rozczarowany zakończeniem niezwykłej wizyty.
Cały dzień w pracy walczył z sennością i skutkami wieczornej imprezy. Dobrze, że nie dostał żadnego pilnego zadania do wykonania. Większość myśli krążyła wokół wróżek, elfów i czarodziejów. Momentami zastanawiał się, czy mu się to wszystko tylko śniło. Trudno było się pogodzić z tym, że świat baśni istnieje, nawet jeśli jest to równoległa rzeczywistość. Dlatego koniec dniówki przywitał z prawdziwą ulgą. Postanowił, że zaraz po powrocie do domu uzupełni braki snu. Ledwo przekroczył próg mieszkania zrzucił marynarkę, spodnie i z ulgą położył się do łóżka.
Obudziły go prowadzone szeptem rozmowy. W jego pokoju było co najmniej kilka osób. Zanim otworzył oczy wyobraził sobie złodziei w kominiarkach przeszukujących mieszkanie. Zanim jednak zdążył wymyśleć jakiś plan działania usłyszał znajomy głosik.
- Cześć Krzysiu. To ja, Kalia. Obudziłeś się?
To co zobaczył, przeszło jego oczekiwania. W pokoju oprócz roześmianej od ucha do ucha wróżki był jeszcze elf w przepisowym zielonym kubraczku, czarodziej z brodą i w szpiczastej czapie oraz faun, jeśli dobrze rozpoznał kosmatego osobnika.
- Poznaj moich przyjaciół - szczebiotała wróżka – to jest Wirek, Szapalon i Fauli.
Przedstawieni kłaniali się nisko, z widocznym szacunkiem.
- Cieszę się, że cię znowu widzę Kalio. Zniknęłaś wczoraj tak szybko. Różdżka działa jak trzeba?
- Działa, działa! I my właśnie w tej sprawie. Moi przyjaciele mają do ciebie prośbę. Gdybyś się tylko zgodził byłoby cudownie.
Czarodziej skłonił się jeszcze raz i skubiąc brodę wyjaśnił.
- Wieści o twoich zdolnościach, panie Majstrze, rozeszły się szybko w naszej krainie. Nasz świat kreuje głównie magia. Wszyscy tak przyzwyczaili się do jej wszechmocy, że zapomnieliśmy jak sobie bez niej radzić. jeśli coś się zepsuje. Uszkodzone magiczne przedmioty najczęściej lądują gdzieś w kącie, czy na strychu. Przez cale pokolenia nikt się tak postepowano, chociażtworzenie i zdobywanie nowych magicznych przedmiotów jest bardzo trudne. Teraz jednak zaczęły się problemy – Szapalon chrząknął i spuścił wzrok.
- Jakie, problemy? I co ja mam do tego?
- Z zepsutych magicznych przedmiotów wycieka dzika magia. Początkowo nikt się tym nie przejął, ale teraz coraz częściej dzika magia deformuje przypadkowych mieszkańców, albo tworzy lokalną rzeczywistość, w której znikają całe domy.
- Ale jak ja mogę pomóc? Nie możecie zepsutych rzeczy po prostu, czy ja wiem, zniknąć?
Czarodziej popatrzył na Krzycha jakby miał do czynienia z kimś ułomnym na umyśle.
- Tak nie można. Zniszczenie magicznych przedmiotów wymaga olbrzymich zasobów magii i dużej wiedzy. A próby ich naprawy za pomocą czarów tylko wzmacniają dziką magię. Magiczny dobrobyt obraca się teraz przeciwko nam – Dokończył żałośnie.
Krzychu spojrzał na niego pytająco.
- Czy zgodzisz się pomóc nam tak, jak pomogłeś Kali? W mojej najstarszej Księdze Zaklęć zaciął się zamek, a Wirek …
- Dość, zrozumiałem – Krzychu przerwał czarodziejowi. – Dajcie mi chwilę na zastanowienie i … ubranie się. Dobrze?
Posłusznie wycofali się za drzwi kłaniając się co chwila. Krzychu ubierał się i zastanawiał co odpowiedzieć czarodziejowi. Jednak już po chwili uśmiech rozjaśnił mu twarz. Będzie naprawiał magiczne przedmioty dla baśniowych stworzeń. Może zrealizować marzenia dzieciństwa. I co z tego, że jest już dużym trzydziestoletnim chłopcem. Był już pewny, co odpowie przybyłym. I nie mógł się doczekać, by im to oznajmić
Zabrali tyle narzędzi ile tylko się dało i po krótkich przygotowaniach w obłoku migotliwej mgły przenieśli się do krainy magii. Bajki nie kłamią. Tam jest naprawdę cudownie. Kolorowo, słonecznie i wszędzie kręcą się roześmiane baśniowe stwory.
Krzychu był wprost urzeczony. Ale wtedy przypomniał sobie, że w swoim świecie z nikim się nie pożegnał. Nie zostawił nawet listu.
- Słuchajcie, musimy na chwilę wrócić. Muszę zostawić chociaż jakiś list. Uprzedzić, żeby mnie niepotrzebnie nie szukano. To zajmie tylko…. – Przerwał widząc ich zakłopotane miny. – O co chodzi?
- Możesz napisać list. Kalia go chętnie dostarczy gdzie trzeba – zaczął czarodziej Szapalon.
- Ale ja chcę tam na chwilę wrócić!
- Kalio nie powiedziałaś mu? Jakby to wytłumaczyć? Jesteś istotą niemagiczną, jednokierunkową. Możesz poruszać się po czasie i przestrzeni tylko w jednym kierunku. Możesz przenieść się do innej rzeczywistości, ale do twojego świata już nie wrócisz. Myślałem, że to wszyscy wiedzą.
Krzychu słuchał z coraz szerzej otwartymi ustami, aż zakręciło mu się w głowie i padł na ziemię bez przytomności. A to był dopiero początek niespodzianek.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz