czwartek, 21 lutego 2013

Nasze (moje) czasy


Witam

Żyję w ciekawych czasach, pełnych nowej technologii, zmian politycznych, przełomowych wydarzeń.
Urodziłem się parę lat przed lądowaniem człowieka na Księżycu (w arabskich przepowiedniach jest mowa, że Świat skończy się, kiedy ludzka stopa stanie na Srebrnym Globie).
Lądowanie oglądałem w małym czarno-białym telewizorze, razem z rodzicami, dziadkami i prawie wszystkimi sąsiadami, którzy jeszcze telewizora nie mieli.
Bawiłem się na ulicy, a rodzice wcale nie musieli się martwić bo na naszej ulicy były 3 samochody.
Teraz kiedy chcę przejść na druga stronę muszę się bacznie rozglądać.
Kiedy chodziłem do szkoły podstawowej papieżem został Karol Wojtyła, którego poznałem osobiście w czasie sakramentu bierzmowania, a był zapowiadany przez wieszczów i jasnowidzów jako największa chwała w historii Polski.W szkole średniej byłem świadkiem tworzenia się NSZZ Solidarność.
Przeżyłem Stan wojenny. Z jego powodu nie można było swobodnie jechać w Beskidy na narty (patrole wojskowe, na granicy województw) i została rozwiązana moja klasa. Pod pretekstem działalności dwudziestu kilku organizacji terrorystycznych w trzydziestu dwu osobowej klasie.
Doczekałem rozpadu ZSRR i wyjazdu sowieckich wojsk z Polski. Patrzyłem z okna na przejeżdżające eszelongi z powiewającymi nad nimi czerwonymi sztandarami z gwiazdą.
Widziałem (w telewizji oczywiście) upadek muru berlińskiego niszczonego rękoma niemieckiej młodzieży, która własną krwią miała bronić socjalizmu.
Przeżyłem szok widząc półki sklepowe pełne polskich i zachodnich towarów, kiedy jeszcze dwa miesiące wcześniej trzeba było zapisywać się w kolejce po telewizor.
Byłem i jestem świadkiem powstania i prawdopodobnie upadku Unii Europejskiej. Mogę bez dokumentów pojechać nad Atlantyk, a najwięksi wrogowie, Niemcy, są naszymi sojusznikami.
Kiedy chodziłem do technikum, planowaliśmy z kumplami zakup niezwykłego, nowatorskiego urządzenia - magnetowidu szpulowego. Parę lat później Polacy mieli najwięcej magnetowidów w całej Europie.
Rozwój współczesnej elektroniki obserwuję prawie od podstaw. Pamiętam lekcję w szkole o możliwościach nowoczesnych komputerów programowanych za pomocą kart perforowanych, a dzisiaj ten tekst pisze na maszynie o niewyobrażalnej w tamtych czasach mocy obliczeniowej.
Kiedy byłem dzieckiem, aby wezwać pogotowie można było skorzystać zaledwie z trzech dostępnych w mojej wsi telefonów. Dzisiaj sam korzystam z dwóch telefonów komórkowych, a stacjonarne telefony to rzadkość.

To naprawdę dużo jak na okres jednego pokolenia, a i tak w podręcznikach historii zajmie to może pół strony, a byle palant z mieczem zajmie tam cały rozdział, jeśli wymorduje odpowiednio dużo ludzi. Trochę to smutne.

Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz